Kwarantanna 07 Serial sezon I

0


Piosenka Warszawa od Giny LINK: http://www.soundline.biz/GinaDamalfiWarszawa/

Emma- Gina Damalfi / Dawid- Daniel Kondraciuk / Scenariusz- Joe Kasander / Realizacja i sound design- Kamil Sołdacki / Muzyka oryginalna- Gina Damalfi ////

Dawid. Kurrrwa! Coś nie łączy… nie łączy mnie… nie łączy… he, he… tak, nie łączy

mnie już nic z tym światem. Chyba tylko te transmisje mnie jeszcze trzymają przy życiu.

Nie jestem już człowiekiem… nie rzucam cienia… Tak… Jestem cieniem, który porzucił człowieka… Nie mogę tak dłużej.

Dziennik kwarantanny – Dzień 1417.

Walka o przetrwanie… tylko po co. Wciąż przypominają mi się moi bliscy. Dzisiaj śniło mi się, że jestem nad morzem z przyjaciółmi… szum fal… skrzypienie gorącego pisku pod stopami… niemal to poczułem, usłyszałem, przeżyłem. Wolałbym już nie śnić. Bo przebudzenie jest kurewsko bolesne.

Gdy wróciłem do miasta po pierwszej „pandemii” szukałem sensu. Szukałem sobie miejsca. Przyjaciel, który przyjął mnie na chatę powiedział, że mogę u niego siedzieć tak długo aż stanę na nogi. Jemu się udało… żył z alkoholu. Był jednym z lepszych sommelierów w kraju i miał niesamowity zapas w domu. Nie tylko wina. Ze swojego sklepu przynosił czasem coś do degustacji… a to szkocką whisky, a to rum z Barbados… ech, jak my się potrafiliśmy pięknie zdegustować.

Przy winie żartował, że nasze wspólne picie to jak podział na dwa rodzaje degustacji… zawsze zaczynamy pionowo… a kończymy w poziomie. He, he… Co za gość…

Jego sklep zaczął iść w czasie lockdownu jak zły. Ludzie pozamykani w domach wychodzili tylko po jedzenie… i procenty. Bo co tu robić, gdy nie ma nic do roboty… My też przepijaliśmy gorycz utraty wolności…

Zabawne, że jego mieszkanie znajdujące się dwie przecznice od radia, w którym pracowałem znajdowało się przy ulicy nazwanej na cześć tych bestii, przed którymi muszę się teraz bronić…

Pamiętam… pamiętam jak już zaczynało być naprawdę źle… on wciąż nadrabiał humorem… tęgą miną… nawet tego dnia kiedy wyszedł ostatni raz… żegnając się powiedział, że niedługo wróci tylko znajdzie coś do jedzenia… szukałem go miesiącami. Ale tak jak inni przepadł bez śladu… już straciłem nadzieję, że kogoś znajdę…

Przychodzę tu jeszcze tylko po to by posłuchać muzy… nawet to, że gadam do tego pieprzonego mikrofonu wydaje mi się coraz bardziej bezsensowne… przecież nie wierzę, że ktoś mnie usłyszy… po cholerę się oszukuję? Po co ryzykuję? Może mam nadzieję…, że ktoś…, że coś to za mnie skończy…?

Emma. Dzisiaj bawiąc się starym radiem mojego coś usłyszałam… Przez trzask i przez szum usłyszałam głos… Męski, głęboki… jakby znajomy. Przestraszyłam się, wiesz…?

To pierwszy raz, kiedy znów pomyślałam o mężczyźnie… nie tylko o człowieku. A właśnie o mężczyźnie…

Jego głos przypomniał mi mojego męża. Pamiętam, jak działał na mnie jego głęboki baryton. Jak jedno słowo potrafiło mnie rozbudzić…

Tak… brakuje mi męskości. Dotyku… zapachu skóry. Wiesz? Brakuje mi miłości. To przedziwne, że w najbardziej ekstremalnej sytuacji wciąż potrzebuję kochać… Ale dziś mogę kochać tylko wspomnienia…

Podczas tamtej kwarantanny byliśmy rozdzieleni przez trzy miesiące… dokładnie 89 dni i16 godzin… policzyłam każdą. Mąż został w kraju, a ja byłam w trasie po Europie. Zatrzymało mnie w małej mieścince na obrzeżach Porto. Nienajgorsze miejsce na odosobnienie. Moi znajomi mieli tam domek nad samym oceanem. Jego spokojny szum kołysał mnie do snu, a wzburzone sztormem fale rozpalały namiętność…

Ocean działał na mnie dokładnie tak jak mężczyzna mojego życia… dzięki obu przetrwałam wtedy ten tr