Unikam polskich filmów jak tylko mogę, chowam się przed polską, zaściankową mentalnością większości polskich reżyserów, tak głęboko jak się da. Nie znoszę prowincjonalnych wizji świata przedstawianego w polskich filmach, nie trawię polskiego gówna, dołu i beznadziei. Od dłuższego czasu wydaje mi się że polscy reżyserzy leczą swoje fobie i lęki w filmie, zamiast u psychoterapeuty.

Nadzieja polskiej szkoły filmowej

Dzięki Bogu, nadzieję na lepsze jutro daje dwóch młodych reżyserów: Łukasz Palkowski i  Janek Komasa. Dwaj zacni Panowie uparli się by robić kino uniwersalne, pełne emocji i pozbawione nieznośnej publicystyki.

Łukasz Palkowski dokonał rzeczy niemożliwej, bo nakręcił genialny triler o genialnym polskim kardiochirurgu Zbigniewie Relidze . Zrobił to, czego nie udało się ani Pasikowskiemu ani Wajdzie. „Jack Strong” przypomina przygody Jasia Fasoli a „Wałęsa…” człowieka bez właściwości.
Palkowski potrafił tak mistrzowsko opowiedzieć historię, że od pierwszych minut łapie widza za gardło i nie puszcza do samego końca, a Tomasz Kot stworzył kreację na miarę Oskara. Ashton Kutcher grający Jobsa w porównaniu z Tomkiem przypomina studenta aktorstwa pierwszego roku jeszcze przed fuksówką.

Dokąd zmierzasz krytyko filmowa?

Od jakiegoś czasu mam kłopot z krytyką filmową.  Mam wrażenie, że cały czas chodzimy na inne filmy, choć mają ten sam tytuł.