Mateusz Hołownia to utalentowany młody zawodnik Legii Warszawa. 16-latek jest najmłodszym debiutantem w historii stołecznego klubu. Reprezentant Polski U-17 opowiada nam m.in. o przeprowadzce do stolicy, presji związanej z grą w seniorskiej drużynie Mistrzów Polski i grze w reprezentacji kraju.
-Jak w Twoim przypadku wyglądał początek przygody z piłką? Od razu postawiłeś na futbol czy dzieliłeś swoją uwagę między piłkę i naukę?
Całe swoje dzieciństwo mieszkałem na wsi i w piłkę grałem sobie tylko rekreacyjnie z kolegami, a treningi zacząłem dopiero w 2-3 klasie podstawówki. Trenowałem tylko raz w tygodniu, ponieważ musiałem daleko dojeżdzać. A same zajęcia też nie były zbyt profesjonalne, bo trenowaliśmy na betonie albo na piasku. Po dwóch latach treningów w moim pierwszym klubie, czyli Niwie Łomazy, moi rodzice postanowili przeprowadzić się do Białej Podlaskiej. Poszedłem tam do TOPu 54, w którym bardzo mi się spodobało, chociaż trudno początkowo było mi się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Po dwóch latach zostałem powołany do kadry woj. Lubelskiego, po czym wypatrzyli mnie skauci Legii.
-Od początku byłeś zdecydowany właśnie na piłkę?
Nie, trenowałem też tenis stołowy i piłkę ręczną. Ogólnie lubiłem uprawiać sport. A jeśli chodzi o szkołę, to zawsze łączyłem pasje z nauką i nigdy nie miałem z tym problemu.
-Trenowałeś to wszystko po to, aby coś osiągnąć czy było to raczej trenowanie dla „fanu”?
Wiązałem przyszłość ze sportem. Był moment, w którym wahałem się, czy wybrać piłkę nożną czy ręczną. Wybrałem to pierwsze, a „szczypiorniaka” pozostawiłem sobie jako opcję rezerwową.
-Trudno znaleźć teraz dobrych lewych obrońców. Grałeś od początku na tej pozycji?
Nie, zaczynałem jako napastnik. Strzelałem dużo goli, dobrze radziłem sobie w ofensywie. Kiedy zostałem powołany do kadry województwa, zaczęto wystawiać mnie na skrzydłach. Trenerzy właśnie tam widzieli dla mnie miejsce, chociaż nie czułem się tam zbyt pewnie. Kiedy przyszedłem do Legii, trener też wystawiał mnie na lewej pomocy. Przełomowym momentem był turniej w Pradze, na który pojechaliśmy z juniorami Legii. Był tam z nami trener Radosław Kucharski i to właśnie on – trochę z konieczności – postanowił sprawdzić mnie na lewej obronie. Dobrze się tam zaprezentowałem i tak zostało do teraz.
-Masz jakiś swój wzór na tej pozycji? Może Kuba Wawrzyniak? 🙂
(śmiech) Kuba Wawrzyniak był może początkowo moim wzorem, ale…(śmiech). Może jednak nie będę się o nim wypowiadał (śmiech).
Moim wzorem jest obecnie David Alaba z Bayernu Monachium. Cenię też Marcelo z Realu czy Albę z Barcy, ale to Austriak stylem gry najbardziej przypomina mój styl. Teraz boczni obrońcy muszą grać bardzo dobrze też z przodu i na tym staram się skupiać.
-Twój transfer do Legii wiązał się z przeprowadzką z małego miasteczka do wielkiej Warszawy. Jak to zniosłeś?
To było dla mnie trudne. Na testach w Warszawie było ze mną 6 innych chłopaków. Zastanawialiśmy się wspólnie, czy to już czas na taką zmianę. Oni powtarzali, że jesteśmy dopiero w gimnazjum i chyba warto jeszcze trochę z tym poczekać. Jednak rodzice doradzili mi, że warto spróbować, bo może to być jedyna taka szansa w życiu. Wielkie wrażenie zrobił na nich i na mnie cały klub, piękny stadion. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem stadion przy Łazienkowskiej, serce zaczęło mi bić szybciej. Mimo, że miałem jeszcze oferty z Arki Gdynia i Motoru Lublin, to wybrałem Warszawę, bo jednak Legia to Legia. Ostatecznie z całej szóstki na pozostanie w stolicy zdecydowałem się tylko ja. Było mi ciężko, ale chciałem wykorzystać taką szansę.
-Miałeś wtedy 13 lat. Na początku mieszkałeś tutaj sam czy z rodzicami?
Dwa lata mieszkałem w akademiku z innymi juniorami Legii. Potem przeniosłem się do brata, który studiuje w Warszawie. Niedawno dołączył do nas Krystian Bielik, którego znałem już dobrze z młodzieżowej reprezentacji.
-Jak radzisz sobie z samodzielnym życiem w Warszawie? Potrafisz sam siebie kontrolować, odpowiednio odżywiać, unikać imprez itd.?
Ten rok był dla mnie ciężki, bo zacząłem trenować z pierwszym zespołem, a treningi bardzo często kolidują z zajęciami w szkole. Dużo pomaga mi brat. Może nie bez problemów, ale dajemy sobie jakoś ze wszystkim radę.
-Zadebiutowałeś w piewszej drużynie w wieku 16 lat w Superpucharze Polski z Zawiszą Bydgoszcz. Co czułeś wchodząc na boisko w tak ważnym meczu, na wielkim stadionie?
Siedziałem na ławce i w ogóle nie przypuszczałem, że pojawię się na boisku. Była 85 minuta, siedziałem z Grześkiem Tomasiewiczem i nie robilismy sobie już nadziei na wejście. Moja zmiana była szczęściem w nieszczęściu, bo kontuzji doznał Bartek Bereszyński. Trener Berg odwrócił się wtedy i wskazał na mnie. Siedziałem sobie wyluzowany, oglądałem mecz, a tu taka niespodzianka. Bardzo fajna sprawa. Gdybym wiedział wcześniej, że zagram, to pewnie przeżywałbym to bardzo, nie spał w nocy. A tak, zadebiutowałem zupełnie się tego nie spodziewając.
-Zostałeś najmłodszym debiutantem w historii Legii!
Fajnie, że mogłem zapisać się w historii takiego klubu, cieszę się z tego. Ale z drugiej strony nie traktuję tego, jako coś niezwykłego, jako mój sukces.
-W Warszawie na piłkarzach ciąży ogromna presja. Wszyscy oczekują od Legii dobrych występów, ciągłych sukcesów. Jak sobie z tym radzisz?
Początek był straszny. Odczuwałem wielką presję, nie mogłem wkomponować się w zespół. Między piłką juniorską a seniorską jest ogromna różnica i młodemu zawodnikowi trudno się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Na treningach nie byłem sobą, dopiero po kilku miesiącach dpszedłem do siebie.
-A jak wyglądało Twoje wejście do szatni? Przecież kilku kolegów z zespołu mogłoby być twoim ojcem.
Pamiętam, że przed pierwszym treningiem strasznie się bałem. Zastanawiałem się, czy mówić do Marka Saganowskiego „per Pan” czy na „Ty”. Ale zawodnicy dobrze mnie przyjęli, od razu powiedzieli, żebym się nie krępował i mówił do wszystkich po imieniu. Ale mimo wszystko na początku trzymałem się tylko z Krystianem Bielikiem i kilkoma innymi młodymi zawodnikami.
-Na takim poziomie od zawodników wymaga się świetnego przygotowania. Jak radzisz sobie fizycznie? Wiadomo, że ciało 16-latka ciągle rośnie i się rozwija.
Z tym akurat nie mam żadnego problemu. Jestem dobrze przygotowany fizycznie. Jestem szybki i mam dobrą wytrzymałość. Na mojej pozycji jest mi to potrzebne. Najgorzej było z poziomem. bo w Legii jest on bardzo wysoki i ma największą rolę.
-Legia to klub, w którym chcesz się zatrzymać na dłużej czy traktujesz ją, jako początkowy przystanek w twojej przygodzie z piłką?
Staram się skupiać na tym, co jest obecnie i nie patrzeć zbyt daleko w przyszłość. To nie ma sensu, bo w życiu wiele rzeczy zmienić się może bardzo szybko. Krystian Bielik dostał teraz ofertę z Arsenalu, a też planował sobie jeszcze 2 czy 3 lata gry w Legii. Takich rzeczy się nie przewidzi, dlatego skupiam się na teraźniejszości. Miałem kilka ofert z Włoch, ale wolałem zostać w Warszawie. Bez sensu wyjeżdżać, kiedy nie jest się tego pewnym. Po co miałbym odchodzić do Włoch? Pewnie skończyłoby się tak, że grałbym co najwyżej w rezerwach… Wolę stabilizację i rozwój w Legii. Na wyjazd przyjdzie jeszcze czas.
-Krystian Bielik, o którym wspomniałeś, to fajny przykład, bo jeszcze pół roku temu grał w juniorach Lecha Poznań, a Legia złożyła mu ofertę gry w pierwszej drużynie. Gdybyś dostał – na przykład z Poznania – propozycję regularnej gry, to skorzystałbyś czy jednak rozwój w Legii jest tak dobry, że byś tu pozostał?
Rozwój w Legii jest zdecydowanie lepszy, bez dwóch zdań. Ale gdybym był na miejscu Krystiana i trenował ze swoim rocznikiem, a dostałbym ofertę gry w pierwszym zespole klubu z ekstraklasy, to długo bym się nie zastanawiał.
-Grasz regularnie w młodzieżowej reprezentacji Polski. Jak traktujesz te mecze?
Podchodzę do nich bardzo poważnie, bo reprezentuję kraj. Ostatnio nasza drużyna stała się bardziej medialna, bo osiągnęliśmy już jakieś sukcesy. Teraz gramy w eliminacjach Mistrzostw Europy, więc skupiamy się na tym w 100%.
-Wygraliście Puchar Syrenki, czyli prestiżowy turniej, który przed laty wygrywał sam Zinedine Zidane. To na pewno fajne przeżycie.
Jasne, że tak. Trener mówił nam, że poprzedni rocznik rok wcześniej też wygrał ten turniej, więc nie chcielismy być gorsi i chcieliśmy pokazać, że my też możemy. Ten turniej pokazał, że mamy utalentowaną młodzież i wszystko przed nami.
-Marzysz czasem o grze w dorosłej reprezentacji? Na twojej pozycji, lewej obronie, od lat mamy spore problemy.
Wystąpienie w kadrze to moje marzenie, ale tak, jak mówiłem – teraz skupiam się na tym co jest obecnie. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie mi dane zagrać w reprezentacji.
Rozmawiał Samuel Szczygielski